Dla niektórych było to zbyt pieprzne, ale cóż stand up ma swoje prawa i tak się złożyło, że ten gatunek estradowy bez mocnych słów nie jest zjawiskiem specjalnie popularnym. Nasz gość „nie owijał więc w bawełnę” i mocno dokładał zarówno swym kolegom z branży jak i rządzącym czy duchownym, a wreszcie samemu sobie.
Co by nie powiedzieć Krzysztof Skiba wciąż „ma gadane”. W ciągu przeszło dwóch godzin nie zwalniał tempa ani na chwilę, zaskakując widzów coraz to nowymi skojarzeniami, dygresjami, wspomnieniami.
Covid zrobił jednak swoje. Wielu widzów zamiast pójść do OOK pozostało w domu i na widowni zasiadła tylko nieliczni. Mamy nadzieję, że z Krzysztofem Skibą spotkamy się ponownie w lepszych czasach.